Wywiad z utalentowanym architektem krajobrazu Louisem Benech

Spisie treści:

Anonim

Nie ma zasady zbliżania się do ogrodu

Louis Benech, architekt krajobrazu wielkich francuskich ogrodów, takich jak Tuileries, Villandry, a nawet wkrótce Versailles, dał nam trochę czasu na przyjrzenie się swojej karierze i udzielił nam rad dotyczących udanego ogrodu.

Jak określiłbyś swój styl?

To pytanie, na które trudno odpowiedzieć… Jestem trochę jak kameleon i nigdy nie robię tego samego, bo wszystko zależy od miejsca, jego kontekstu, jego geografii. Jeśli niezbędna jest harmonia z otoczeniem architektoniczno-przyrodniczym miejsca, jeśli równowaga między pełnią a pustką, poszukiwanie odpowiednich proporcji, właściwej perspektywy mnie prowadzi, to inny aspekt jest dla mnie bardzo ważny: kwestia utrzymania. Kto zajmie się ogrodem? Ile czasu i jakie środki będzie miał? Wspólnym celem wszystkich moich projektów i który jest mi drogi, nawet jeśli może się to wydawać idealistyczne, jest to, aby ogrody, które tworzę, były miejscami pokoju, spokoju, radości; że ci, którzy tam mieszkają, ocierają się o nich lub często je odwiedzają, czują się dobrze i szczęśliwi. Mówią, że moje ogrody są poetyckie, wolałabym mówić o słodyczy… ze stylem!

Jak pracujesz w dużych ogrodach, takich jak Tuileries, Villandry czy wkrótce Wersal?

Robi wrażenie… Spacer śladami Le Notre, Russella Page’a i wielkich architektów krajobrazu jest przerażający. Ale ogród to przestrzeń życiowa, starzeje się, wymaga naprawy. Chodzi przede wszystkim o to, by nie niszczyć, ale raczej odnawiać, naprawiać, a nawet „podnosić”. Trzeba poświęcić czas na przestudiowanie kontekstu, wykopanie ziemi, zinwentaryzowanie plantacji i drzew, odnalezienie starych planów, zrozumienie historii miejsca, sposobu, w jaki zostały zaprojektowane perspektywy… Ta praca jest niezbędnym warunkiem pozostania w ciągłości wielkich twórców, u których powstały te ogrody. To ekscytujące ! A potem moim hasłem przewodnim jest odwracalność. Zawsze wolę pracować w nadmiarze, w lekkości, pozostawiając pewnego dnia możliwość powrotu z innym podejściem. Niezwykle rzadko „buduję” coś mineralnego. Od trwałości tych przedmiotów, znacznie większej niż trwałość drzewa, wolę ulotność żywych.

Pracowałeś również dla wielu osobistości, takich jak Pierre Bergé i Yves Saint-Laurent, Diane von Furstenberg, a nawet Christian Louboutin, jak wytłumaczysz te powiązania z modą?

To są po prostu zbiegi okoliczności życia… Nieskończoną przyjemność sprawia mi praca z przyjaciółmi, których motorem jest twórcza, ale też przeżywam wielkie radości bez utalentowanych rozmówców, pracując w szpitalu dziecięcym czy domu spokojnej starości.

Jaką radę dałbyś osobom, które chcą rozwijać swój ogród?

Nie ma żadnej zasady zbliżania się do ogrodu, poza rozwagą i pokorą. Oczywiście istnieje główna kwestia utrzymania: w zależności od dostępnego czasu i zasobów lepiej nie faworyzować roślin jednorocznych, ale wręcz przeciwnie, na przykład byliny. A co najważniejsze: nie dać się niczym powstrzymać. Wszyscy popełniamy błędy, ale spójrzmy prawdzie w oczy: nie trzeba być politechnikiem, żeby wyhodować drzewo.

Jaki adres polecasz im odwiedzić?

Posiadłość Chaumont-sur-Loire i jej wspaniały Festiwal Ogrodów, który każdego roku olśniewa kreatywnością i różnorodnością. Nie zawsze jestem w fazie, kiedy humor jest tam zbyt poważnie obserwowany, ale jest to uśmierzanie poczucia winy. A żeby poznać wybitnych szkółkarzy i pełnych pasji rzemieślników, polecam oczywiście Dni Roślin Courson. W ogrodach jest tysiąc i jeden ekscytujących wydarzeń, lista jest prawie nieskończona …

Słowo o Twoich kolejnych projektach?

Opowiem Wam o ogrodzie warzywnym Château La Coste w Prowansji. Jest w pełnym rozkwicie, ponieważ jesteśmy w trakcie wprowadzania go na miejsce… Będzie tyle niestałych figur, ile rotacji. Są też ogrody warsztatów Hermesa w Pantin z trzema skrajnie różnymi ogrodami: ogrodem indo-perskim, sawanną i ogrodem podzwrotnikowym. Plantacje trwają. Do tego dochodzi oczywiście przebudowa Gaju Théâtre d'Eau w ogrodach Pałacu Wersalskiego. Prace powinny rozpocząć się pod koniec maja. Jestem związana z artystą Jean-Michelem Othonielem, który tworzy fontanny. Zrealizujemy projekt, w którym zakłócenia perspektywy i powtarzające się rytmy przywodzą na myśl twórczość Le Nôtre, sugerując rozmiary znikłego zagajnika. Pomysł polega na zaoferowaniu tanecznego spaceru przerywanego przystankami w cieniu dębów ostrolistnych, przed dotarciem do dużej polany światła i wody. Chodzi też o to, aby we wspaniałości tej mitycznej krainy tańce Jean-Michela Othoniela utrwalały zaszczepiony przez suwerennego stwórcę smak dzieciństwa.